czwartek, 30 kwietnia 2015

Rozdział 2 "Na krawędzi"

Ciągle słyszałam to samo. Szkarada. Potwór. Monstrum. Nikt nie umiał ze mną normalnie porozmawiać. Nie widziano we mnie dawnej dziewczyny, którą nadal byłam. Bałam się tego dnia, jak widać nie myliłam się. Nie byłam już akceptowana i nikt nie chciał się ze mną zadawać, bo byłam inna od nich. Zostałam sama ze swoimi problemami, a moi znajomi okazali się fałszywi, bo gdy tylko straciłam, to co było powierzchowne… Zachowywali się tak, jakby mnie nie znali.
– Hej, potworku! – krzyknął ktoś, a potem rzucił we mnie pustą butelką.

***

Obudziła się gwałtownie, siadając na łóżku. Jej ciało pokrywała cienka warstwa potu. Bardzo rzadko przesypiała całą noc, zazwyczaj męczyły ją koszmary, jak ten. Nie mogła się ich pozbyć i zawsze budziła się przerażona. Godzina na elektronicznym zegarku wskazywała 3:43. Te kilka godzin snu nie wystarczyło, ale bała się ponownie zasnąć. Nie chciała, aby koszmar powrócił. A wiedziała, że gdy tylko zamknie oczy, tak właśnie będzie. To było jej rutyną.
Wiedziała, że już nigdy nie odzyska wiary w siebie, którą miała... Zanim wszystko uległo zmianie. Nigdy nie będzie mogła cieszyć się życiem. Nic już nie będzie, tak jak kiedyś. Wiele razy snuła takie myśli, najczęściej w nieprzespane noce, gdy stroniła od koszmarów sennych. Mary szukały odpowiedniego miejsca w jej podświadomości, gdzie mogły się zatrzymać i przywoływać złe wspomnienia. Nie było jej dane odpocząć od tego całego bagna, nawet nocą.
Wstała i podeszła do okna. Usłyszała ciche skamlenie swojego pupila. Kucnęła i pogłaskała go za uchem, a on polizał jej nadgarstek. Zaśmiała się i wyjrzała na zewnątrz. W domu obok paliło się światło. Czyżby mój sąsiad też miał problemy ze snem? – pomyślała. Usiadła na parapecie i westchnęła ciężko, opierając się głową o chłodną szybę. Było jej zimno, ale nie chciało jej się wstać i wrócić po koc, więc skuliła się i objęła ramionami.
– Czy tak już będzie zawsze, Chapsiu? – zapytała swojego psa. – Będę tutaj siedzieć, zamknięta w tych czterech ścianach i rozmawiać z tobą? Nie wiem ile jeszcze wytrzymam. Czuję, że zaczynam powoli wariować, wiesz?
Albo już zwariowałam – dodała w myślach. Bo kto o zdrowych zmysłach wyżalał się ciągle swojemu psu? Raczej nikt. Więc istniało duże prawdopodobieństwo, że mogliby ją zamknąć w szpitalu psychiatrycznym.
Znowu usłyszała skamlenie Chapsa i pies zaczął drapać w drzwi. Westchnęła cicho i zeszła z parapetu. Ubrała bluzę i wyszła z psem do ogrodu. Zapaliła lampkę przy tarasie. Raczej nikomu nie powinno to przeszkadzać, tym bardziej, że światło było naprawdę słabe. Inaczej przeszkadzałoby jej samej. Usiadła na schodku i uśmiechnęła się, gdy Chaps do niej podbiegł z gumową kością.
– Nie, kochany – zaśmiała się, kręcąc głową – nie będziemy się teraz bawić. Zaraz wracamy do domu, bo jest zimno. – Podrapała go za uchem, a on szczeknął. Złapała go z uśmiechem za pyszczek i pocałowała. 
– Cicho, Chapsiu – poprosiła cicho. Wiedziała, że jej pies jest mądry i zrozumie o co jej chodzi. Usiadł przed nią i położył łapę na jej kolanie.
Uśmiechnęła się smutno i głaskała przyjaciela po pysku. Jej uwagę odwrócił jakiś ruch, więc odwróciła głowę w tamtą stronę. Zauważyła swojego sąsiada, którego do tej pory widywała tylko przez okno w swoim pokoju. U niego na tarasie także świeciło się światło, dlatego mogła zauważyć, że stoi w samych spodniach dresowych. Jednak szybko musiała odwrócić wzrok, ponieważ światło było zbyt mocne i drażniło jej oczy.
Nie miała pojęcia, czy sąsiad wiedział o jej istnieniu. Zapewne nie, no bo skąd miałby mieć taką wiedzę? Przecież nikt nie miał prawa mieć tej świadomości, dla jej rodziców byłoby to niedopuszczalne. Nie chciała im przynieść wstydu większego niż dotychczas, przecież to przez nią się przeprowadzili. Do końca życia chcieli ją trzymać w zamknięciu, aby tylko nie musieli się wstydzić przed sąsiadami takim potworem, jakim była ich córka. Pewnie byłoby dla nich lepiej, gdyby tamtego dnia zginęła.
Niestety przeżyła.
Czasami zastanawiała się nad tym, czy tak nie byłoby lepiej. Życie, które miała nie było życiem. Nie miała nawet wolnej woli, nie mogła robić tego, co chciała. Była sama. Jasne, ucieczka, mogłaby uciec, ale była za dużym tchórzem, aby zdecydować się na tak odważny krok. Nie było nikogo, kto chciałby jej pomóc. Sama nie dałaby sobie rady. Nie miałaby się nawet gdzie podziać. Rodzice nie utrzymywali kontaktu z rodziną, więc nawet nie znała żadnego adresu, pod który mogłaby się udać. Do "przyjaciół" też nie mogła iść, bo przecież dawno się już od niej odwrócili.
– Chodź Chaps, idziemy – powiedziała i wstała, biorąc przyjaciela na ręce.
I wtedy znów coś zauważyła, ale nie na górze tylko obok siebie. Spojrzała na dom sąsiada. Światło na tarasie zgasło i mogłoby się wydawać, że mieszkańcy tego domu już od dawna spali. Czuła jednak, że nie jest sama, bo Chaps cicho zawarczał, patrząc w bok. Nie było to warknięcie sygnalizujące, aby brać nogi za pas, ale powiadamiające, że nie byli sami.
– Mieszkasz tu? – powiedział nieznany jej głos. Miał melodyjną, miękką barwę. Niski baryton, bardzo przyjemny dla ucha z delikatną chrypką. Bez wątpienia należał do mężczyzny. Nic nie widziała przez te ciemności, ale po chwili mogła odróżnić ciemną sylwetkę, która stała przy ogrodzeniu.
Przytuliła do siebie mocniej psa, jakby przestraszona bliskością nieznajomego sąsiada.
– Zgadza się. – Jej głos był cichy, ale nie na tyle, aby mężczyzna jej nie usłyszał.
– Nigdy wcześniej cię tutaj nie widziałem. Dlaczego? Dopiero się wprowadziłaś?
Nie wiedziała, co miała na to odpowiedzieć, dlatego przez długą chwilę milczała. Bo odpowiedź: "Rodzice mnie trzymają zamkniętą jak jakieś zwierzątko w klatce", raczej nie była najodpowiedniejsza.
– Nie, ja – zaczęła, ale nie miała pojęcia, co tak dokładnie miała mówić – mieszkam tu od początku. Musieliśmy się jakoś… mijać. – Wzruszyła ramionami i odwróciła głowę, tak, że włosy opadły na część jej twarzy.
– Przepraszam, ale ja... muszę już iść – powiedziała i weszła do domu, a następnie zgasiła na tarasie światło. Nie mogła się powstrzymać i wyjrzała w salonie przez okno. W domu obok znów paliły się światła. Zauważyła jak mężczyzna wchodzi do środka.
To nie powinno tak być. Nie mógł się dowiedzieć, że ona tu mieszkała. Nikt nie mógł. Miała nadzieję, że mężczyzna nie był w jakiś kontaktach z jej rodzicami. Nie chciała niepotrzebnych nieprzyjemności i tak jej życie było jednym, wielkim upokorzeniem i nic dobrego w nim nie było. Po co miałaby chcieć narażać się na dodatkowy i całkowicie zbędny gniew rodziców. Nie chciała.
Odwróciła się na pięcie i wraz ze swoim przyjacielem wrócili na górę, do jej małego azylu. Tam również, kierowana jakimś impulsem, znów wyjrzała przez okno, odsłaniając delikatnie roletę. Widziała jak światła w domu sąsiada powoli gasną. Okno, po oknie. Aż w końcu zapanowała w nim całkowita ciemność.
Tak jak w moim życiu – pomyślała. Było jasne, aż w końcu gasło. Światełko po światełku. Aż nie pozostało nic.
Dziwnie się czuła ze świadomością, że odezwała się do kogoś innego niż jej piesek lub rodzice, choć z nimi też nie miała dobrych kontaktów. Bała się też, że gdy dowiedzą się o jej krótkim spotkaniu z sąsiadem to nieźle jej się za to oberwie, mimo że to nie była jej wina. Skąd mogła wiedzieć, że on wyjdzie? W końcu był środek nocy! Owszem, widziała światło, które dochodziło z jego domu, ale do głowy jej nie przyszło, że on wyjdzie sprawdzić, kto to jak jakiś ochroniarz, czy stróż prawa!
Pozostawała jej jedynie nadzieja, tylko tyle. Bo rodziców się nie mogła zapytać czy znają sąsiada z naprzeciwka. Po pierwsze, od razu wzbudziłaby ich podejrzenia. Po drugie, nie rozmawiała z nimi od... tamtego czasu. Jedynie jakieś pojedyncze słowa raz na jakiś czas.
Położyła się do łóżka i głaskała swojego pupila, który leżał obok niej.
– Damy sobie radę, prawda Chaps? – szepnęła, na co odpowiedziało jej ciche skamlenie przyjaciela – Musimy.
Wiedziała, że zadaje mu to pytanie parę razy dziennie, ale nie umiała znaleźć na nie odpowiedzi. Czy sobie poradzi i przyzwyczai się do życia w zamknięciu? Uważała to zadanie za niewykonywane i nie myliła się. Ludzie bez wolnej woli duszą się w sobie i powoli umierają. Z nią nie było inaczej. Wiedziała, że prędzej czy później coś się stanie, nie wiedziała tylko co. Brała pod uwagę dwie opcje: albo zwariuje, albo się zbuntuje.
Stawiała na to pierwsze, bo nie sądziła, że kiedykolwiek znalazłaby w sobie odwagę do buntu. Co by potem ze sobą zrobiła? Wylądowałaby na ulicy, nadal sama. Gdyby, chociaż miała konkretny cel... Gdyby miała, o co walczyć. Albo o kogo.
– Dobranoc Chaps – szepnęła, przekręcając się na bok i przytulając do przyjaciela.
Nikt jej nie odpowiedział. Czasami pragnęła towarzystwa innej osoby koło siebie, ale wiedziała, że nie ma, na co liczyć. Pogłaskała psiaka za uchem i zamknęła oczy.
Obudziła się, tym razem rano. Wcześnie, tak jak zawsze. Jej rodzice albo jeszcze spali, albo byli w pracy. Nieważne, ważne było to, że jej nie zobaczą. Zeszła na dół i zrobiła sobie szybko śniadanie, która zjadła u siebie w pokoju. Nie zapomniała o swoim czteronożnym przyjacielu. Nasypała mu do jednej miski karmy, a do drugiej nalała wody. W jej pokoju jak zawsze panowały ciemności. Inaczej nie mogłaby usiedzieć nawet tam.
Usiadła na puchowej kanapie, wyciągając przed siebie nogi i zagłębiła się w lekturze "Tęsknię za Tobą". Była już w połowie i opowieść naprawdę ją wciągnęła. Z trudem się od niej odrywała. Ale tak już miała, gdy czytała dobrą książkę.
Po śniadaniu wyszła ze swoim psiakiem na spacer. Założyła na siebie trampki, legginsy i bluzę, a na głowę kaptur. Było już jasno i wolała nie ryzykować, więc szła ze spuszczoną głową, co jakiś czas zerkając tylko na Chapsa, czy idzie koło niej. Przez dłuższą chwilę po prostu stała, wodząc wzrokiem za swoim przyjacielem. Biegał, wesoło merdając ogonkiem i z wystawionym językiem.
Do jej uszu dotarł krzyk. Sama dokładnie nie zdawała sobie sprawy, co się dzieje. Przestała panować nad swoim własnym ciałem, kiedy zobaczyła, co wywołało ten krzyk. I kiedy zdała sobie sprawę, co się może stać za chwile. Działała automatycznie. Nie wiedziała, czym to było spowodowane, ale nie mogła na to pozwolić.
Na krótką chwilę zapomniała o wszystkim, o swoich problemach, o swoim psie, który przeraźliwie szczekał. Poczuła adrenalinę buzującą w jej ciele i ruszyła przed siebie ile sił w nogach. Biegła w stronę ulicy, gdzie upadła żółta piłeczka, po którą biegło dziecko. Nigdy nie działała tak szybko, już po chwili odepchnęła ciepłe, małe ciałko.
Wtedy poczuła, jak auto uderzyło w nią z impetem. Przeleciała przez maskę auta i czuła odłamki przedniej szyby przecinające jej skórę i wbijające się w ciało. Wylądowała na ziemi z policzkiem przyciśniętym do zimnego asfaltu. Obraz zaczął jej się zamazywać w jedną wielką plamę, a głosy, które wydawało jej się, że słyszała, były jednym, wielkim szumem. Nie mogła się poruszyć, czując przerażający ból całego ciała. Zamknęła oczy. Wiedziała, że to poświęcenie nie poszło na darmo. Zrobiła coś dobrego. Uratowała życie niewinnego dziecka, być może poświęcając tym samym swoje.
Ale czy nie właśnie tego chciała? Śmierci. 

Cześć Wam! Oto przedstawiamy gorący, świeżutki i przed chwilą dokończony rozdział. Wiemy, że trochę długo on powstawał, ale nic tu nie jest robione na czas, liczy się jakość, prawda? My sądzimy, że ten rozdział jest całkiem w porządku. 
Długo się zastanawiałyśmy nad końcówką rozdziału, chcąc aby to było coś ciekawego i mamy nadzieję, że nam się udało wzbudzić w Was więcej zainteresowania :)
Dziękujemy za komentarze pod poprzednim postem. Pod tym też oczywiście mile widziane :p 
Jakby ktoś nie widział jeszcze zwiastuna bloga to zapraszamy do odpowiedniej zakładki i miłego oglądania! Mamy nadzieję, do niedługiego zobaczenia!

Pozdrawiamy,
CM Pattzy i s.w.e.e.t.n.e.s.s

11 komentarzy:

  1. Coraz bardziej ciekawi mnie, co takiego przydarzyło się Belli. Wiem już, że mogła zginąć, i domyślam się, że została wtedy oszpecona, dlatego jest nazywana szkaradą i boi się wychodzić na zewnątrz. Może to był wypadek albo jakiś atak...
    Coś czuję, że ten sąsiad będzie ważny dla opowiadania, ale mogę się mylić.
    Brawo dla dziewczyny za odwagę na końcu rozdziału. Ja bym się nie poświęciła, przyznaję szczerze.

    Rozdział bardzo mi się podoba, nie mogę doczekać się kolejnego. :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Epickie ,ekstra ,super itp. Rozdział naprawdę udany. Szkoda tylko że trzeba na nie tak długo czekać. Jednak jak napisałaś liczy się jakość. Najlepiej jest ,aby rozdział nie był np. codziennie ,ale raz w tygodni ,a wcześniej dobrze go przemyśleć. Wynagradza jednak to że rozdział jest długi. Czekam na NN <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeszłość Belli jest coraz bardziej intrygująca. To musiało być coś naprawdę okropnego, skoro nawet rodzice jej nie chcą. Mam nadzieję, że niedługo dowiemy się co to takiego i - kim był ten chłopak :P Swoją drogą to dość niebezpieczne wychodzić na dwór w środku nocy, co zresztą okazało się być prawdą. Mam nadzieję, że przeżyje!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Super!!!!!!!! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! Pozdrawiam i życę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Długo kazałyście nam czekać na nowy rozdział, niemniej sądzę, że było warto. Rozdział jak zawsze świetny i bardzo przyjemnie się go czytało.

    Cały czas od ukazania się poprzedniego rozdziału zastanawiałam się, kiedy nastąpi pierwsze spotkanie Belli i Edwarda, ale nie kazałyście długo czekać i już się spotkali <3 Rozmowa, może i krótka, ale ile wnosząca... W końcu się spotkali.

    Zastanawiam się też (kurcze, chyba nad za wieloma sprawami myślę na raz, ale niech już będzie), co takiego spotkało Bellę, że musi się ukrywać przed innymi ludźmi i nawet przed samym światłem. Ktoś już wcześniej wspomniał, że może chodzić o bliznę, jednak według mnie to jest coś o wiele poważniejszego... Z powodu blizny rodzice by jej tak nie traktowali i mogłaby spokojnie spotykać się z innymi. Owszem, z każdym rozdziałem pojawia się coraz więcej szczegółów dotyczących tego feralnego dnia, kiedy wszystko się zmieniło, jednak i tak nadal jest tego za mało :/ Może za kilka rozdziałów wyjaśnicie to. Jej przeszłość jest tak bardzo tajemnicza, że aż się chce ją poznać.

    Zastanawiają mnie też koszmary, które nawiedzają Bellę. Rozumiem, że po tym wszystkim, przez co musiała przejść te ją męczą, jednak odnoszę wrażenie, może i błędne, iż one mają jakiś ukryty sens, sporo tłumaczący. Jednak jej współczuję, i to bardzo, oraz mam nadzieję, że z czasem przestaną ją w końcu męczyć. I tak już sporo wycierpiała, biedaczka.

    No i końcówka rozdziału spodobała mi się najbardziej. Nie przypuszczałabym, że Bella uratuje tą dziewczynkę. Sama pewnie bym nie wskoczyła pod samochód, ratując kogoś innego (straszny tchórz ze mnie), a tutaj ona jeszcze zaryzykowała. I to w biały dzień... Nie wiem, w jaki sposób jej to światło szkodzi, ale wnioskując po ostatnich dwóch rozdziałach szkodzi i może być nieciekawie...
    Może uratowanie tego dziecka jest bardzo dobre, jednak i wydawało się dobrym rozwiązaniem, ale już spotkanie tak oczekiwanej przez nią śmierci już niekoniecznie przecież :( Odnoszę takie wrażenie (ach, te moje domysły, za dużo ich ostatnio), że tym dzieckiem była córka naszego drogiego sąsiada i ten wypadek będzie bardzooo przełomowy.

    Czekam już na nowy rozdział.
    Pozdrawiam i dużo weny życzę :)
    lilka24

    OdpowiedzUsuń
  6. Gdybym tylko miała więcej czasu, napisałabym tu wypracowanie jak to zawsze robi CM Pattzy w komentarzach. Niestety jestem na telefonie i cierpię na zacharowanie (jak to ja lubię to nazywać) więc po przeczytaniu rozdziału stwierdzam, że jest świetny, a ta historia coraz bardziej mnie intryguję. A więc proszę o więcej! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratuluje nominacji do LBA!!! Więcej tu:
    76-hunger-games-sectus.blogspot.com/p/liebster-award-6.html

    OdpowiedzUsuń
  8. NOMINOWAŁAM WAS DO LBA
    http://zmierzchmojahistoria.blogspot.com/2015/05/liebster-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaniedbałam tego bloga, ale już postaram się to nadrobić.
    W rozdziale dzieje się wiele. Wypadek, poznanie "nieznajomego", który prawdopodobnie nieznajomym dla nas nie będzie ;)
    Czekam, aż ta historia rozwinie się i poznamy problemy naszych bohaterów.
    Pozdrawiam, Lina.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chciałem przeczytać, ale mam mały problem. Otóż ja bardzo rzadko siadam przed komputerem i śledzę tekst oczyma, gdyż nie mam na to czasu. Zazwyczaj czyta dla mnie lektor, a ja w tym czasie wykonuje inne rzeczy: biegam, pracuje, czy też wykonuje obowiązki domowe. U was jest zakaz kopiowania treści, a to niezwykle utrudnia, gdyż przez to nie można wrzucić tekstu do automatycznego lektora. Jeśli ta blokada zostanie zwolniona to bardzo proszę dajcie mi znać. Od razu zaznaczam, że nie chce waszego opowiadania nigdzie upubliczniać, nigdzie wklejać, ani przypisywać sobie, po prostu chodzi o skopiowanie, wklejenie, przeczytanie przez lektora, usunięcie z lektora i wklejenie tam kolejnego skopiowanego rozdziału (w ten sposób po prostu mnie jest wygodniej, bo gdybym miał czytać tylko wtedy gdy mogę usiąść i mam na to czas, to czytałbym jeden rozdział na miesiąc, a nie tylko wasz blog mnie interesuje).

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dobry rozdział. Powiedziałabym wręcz, że jest fantastyczny. Dlaczego? Świetnie piszecie, jestem coraz bardziej zaintrygowana przeszłością dziewczyny oraz tym, że tak "łatwo" dała się zwieść. Od dłuższego czasu żyje w ukryciu, a teraz dała się komuś przyłapać? Mężczyzna wydaje się być równie tajemniczy co Bella. Czekam z niecierpliwością na więcej.
    Tak jak jasności, czytam opowiadania tych osób, które również znajdują czas na moje opowiadanie. Mam nadzieję, że znajdziesz czas.
    Pozdrawiam,
    http://akfradratposiadaartystycznaduszyczke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń